piątek, 28 grudnia 2012

Chapter 1. ~ Początek końca.



Żadne przeznaczenie nie jest lepsze od innego,
tylko człowiek musi uszanować to, które w sobie nosi. 


~ Jorge Luis Borges


Ale, czy aby na pewno?

Nigdy nie sądziłem, że talent może zniszczyć człowieka. Może, dlatego, że chciałem wierzyć w sukces? Może, dlatego, że mnóstwo osób każdego dnia kierowało w naszą stronę setki komplementów. A może po prostu, dlatego, że muzyka była całym moim życiem.

Byłem młody, zagubiony i żądny wrażeń. Do szczęścia nie potrzebowałem wiele. Wystarczył mikrofon i moja ulubiona gitara, a wszystko nabierało sensu. Czułem, że jest to coś, co nadaje KIERUNEK mojej egzystencji. Coś, co sprawia, że moje skrzydła mają szansę wzlecieć wysoko. Naprawdę wysoko.

Muzyka jest stenografią uczuć.


~ Lew Tołstoj


Dziś wiem, że szansa była. Ale, czy anioły potrafią latać z podciętymi skrzydłami? Nie sądzę. Tak samo, jak nie sądzę, że ktokolwiek z Was zna prawdę. Nie sądzę…

Wiele razy chciałem opowiedzieć tę historię. Wiele razy chciałem wyznać to, co czuję. To, jak bardzo mi ciężko na sercu, jak rozdziera mnie od środka na myśl o kolejnych rozkazach oraz to, jak bardzo nienawidzę tego, co się wokół nas dzieje. Naprawdę chciałem…


Ale nikt nie słyszał mojego niemego krzyku. Może tak naprawdę nikt nie chciał go usłyszeć? Przecież łatwiej udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, niż wyjawić światu całą prawdę. 

Patrzyła mi w oczy i wymachując rękoma zadawała głupie, do niczego niezmierzające pytania, a następnie wypisywała kolejne punkty na magnetycznej tablicy. Oni siedzieli na kanapie obok i przypatrywali się całej sytuacji. Wszyscy milczeliśmy, a ja czułem, jak do moich oczu stopniowo napływają łzy.

Nie cierpiałem takich momentów. Nie cierpiałem momentów, w których ktoś podejmował za nas decyzje. Nie rozumiałem, dlaczego nie mogę być po prostu sobą. Ale tu nie chodziło tylko o mnie…

Często mówiłem ‘ proszę, daj nam szansę’, ale niestety było to bezcelowe. Jedyne, co udawało mi się osiągnąć to złość zarządu i kolejne kategoryczne odmowy. Powoli przestawałem sobie z tym radzić. Nie tylko ja.

Ale powinienem zacząć od początku…



Jeden z grudniowych wieczorów, który przekreślił szansę na spełnienie naszych marzeń. Wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Dziś już wiemy, że zaufanie to bardzo cenna rzecz, którą nie należy szastać.   

12 grudnia 2010 roku byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Mimo, że zajęliśmy trzecie miejsce na podium to wszyscy wróżyli nam długą i owocną karierę. 

Jak już wspomniałem wcześniej… byliśmy młodzi. Nie wiedzieliśmy, komu ufać i komu wierzyć. Nie wiedzieliśmy, że świat show-biznesu odbije piętno na naszym życiu prywatnym i uczuciowym.

Nikt nas nie uświadomił, w co wchodzimy. Byliśmy po prostu szczęśliwi. 

Kiedy zakończyła się nasza przygoda z programem x factor zrozumieliśmy, że jeżeli nie wykorzystamy tych przysłowiowych 5 minut, które nam dano nie osiągniemy nic szczególnego.

Dnia 17 grudnia 2010 roku spędzaliśmy wspólnie czas w hotelowym roomie. Nikt nie narzekał, było po prostu przyjemnie.  Zbliżały się święta, czas, który powoduje, iż ludzkie serca przepełnione miłością rozrastają się do gigantycznych rozmiarów. Czas, który był lekarstwem na całe zło świata.

Około godziny siedemnastej(5:00pm) po pokoju rozszedł się dźwięk telefonu. Nie wiedzieliśmy, że to początek końca. Początek czegoś, co się jeszcze dobrze nie zaczęło…

Zadzwonił Simon, poprosił, abyśmy zjawili się na neutralnym gruncie. Liam powtórzył tylko jego słowa: ‘restauracja Top Cafe panowie, za 15 minut’.

Wtedy moje serce drgnęło po raz pierwszy. Miałem przeczucie, że to nie będzie nic dobrego. Jednak wolałem zachować tę myśl bardzo głęboko i już nigdy do niej nie wracać. 

Kawiarnia była miejscem bardzo przytulnym, temu zaprzeczyć nie mogę. Puściłem chłopaków przodem i zamknąłem za sobą drzwi. Simon zauważył nas od razu i machnął ręką na powitanie. Obok niego siedziało dwóch mężczyzn w garniturach i jakaś kobieta o mocnych rysach twarzy.

Spojrzałem na Zayna, ale on wydawał się być totalnie wyluzowany. Miałem wrażenie, że tylko ja w tym momencie przejmuję się tą tajemniczą sprawą.  Po szorstkim powitaniu zajęliśmy odpowiednie miejsca. Czułem się naprawdę dziwnie.

W dodatku pani J. (jak się później dowiedzieliśmy) stale mnie obserwowała. Czułem się osaczony, co sprawiało, że nie potrafiłem skleić sensownego zdania. Liam podtrzymywał mnie na duchu. On, jako jedyny z zespołu znał mój sekret.

Cowell  poprosił nas o podpisanie, jakichś dokumentów. Kiedy Louis chwytał za długopis mocno zaprotestowałem. Wtedy chyba dałem im jasno do zrozumienia, że będę największym problemem. Nie mogłem pojąć, dlaczego mamy podpisywać coś bez wcześniejszego zapoznania się z treścią. Wiecznie beztroski LouiLou nie pomyślał o tym. Dopiero po chwili dotarło to do niego.

Simon na rozluźnienie zamówił nam jakieś koktajle, a sam sięgnął po coś mocniejszego. W ciągu następnych piętnastu minut sprawa była jasna. Ludzie, z którymi właśnie się spotkaliśmy należeli do zarządu naszego nowego managementu, który silnie powiązany był w owym czasie z programem x factor. Modest! 

Nikt niczego nie podejrzewał, nikt nie wnikał. Przeczytałem pierwszą umowę. Tak, mówię pierwszą, bo zaraz później miały nastąpić kolejne. Niestety nie mieliśmy o tym pojęcia. Wszystkie zawarte w niej informacje jak najbardziej nam odpowiadały, dlatego zgodziliśmy się na zawarcie kontraktu. W końcu ktoś musiał pomóc nam w wypromowaniu. Tak nawiasem mówiąc to myślę, że nie mieliśmy nic do powiedzenia. 

Kiedy formalności zostały zakończone, a ja myślałem, że będę mógł w końcu odetchnąć Simon poprosił mnie, Zayna i Liama o wyjście. Po prostu kazał nam wyjść. Zszokowało mnie to, że Louis i Harry mieli zostać. Byliśmy przecież zespołem, a zespołu się nie rozdziela, prawda?

`nie`

Zaprotestowałem, ale Liam ciągnął mnie za rękaw w stronę wyjścia.

` nigdzie nie idę`

Harry spojrzał na mnie rozbawiony, ale czułem, że w głębi serca jest mi wdzięczny za takową postawę. Nie mogłem zostawić ich samych z tą okropną kobietą. Nie mogłem pozwolić, aby ten głupek Lou podpisał coś nieodpowiedniego. 

`dobrze, zostańcie`

Simon rozłożył ręce, a ja zaśmiałem się z satysfakcją. Wróciliśmy na swoje miejsca oczekując wyjaśnień, ale zapanowała niezręczna cisza, przerywana tylko przez ciche pokaszliwanie i stukot obcasów pani J. 

Spojrzałem na Harry'ego. Czule obejmował ręką Tomlinsona, a jego wargi przywarły do ucha chłopaka. Prawdopodobnie szeptał mu coś miłego, bo automatycznie na twarzy Lou pojawił się szczery uśmiech. W tej jednej z ulotnych chwil spojrzeli na siebie, jakby to było ich ostatnie spotkanie, jakby już nigdy więcej mieli się nie zobaczyć. Poczułem, że cholernie im zazdroszczę. Mruknąłem cicho pod nosem, a Liam szturchnął mnie w ramię. 

Pamiętam, że później kobieta siedząca naprzeciw mnie wyjęła ze swojej kremowej teczki stos, jakichś dokumentów i prędko odszukała odpowiedni plik kartek. Jedna z nich powędrowała do Louisa. Drugą otrzymał najmłodszy członek naszego zespołu.

Było cicho. Za cicho.
... jak przed burzą.

O tak, cisza przed burzą. Spojrzałem na Simona, ale on unikał mojego wzroku. Nie wiem, czego się bał, nie rozumiałem o co chodzi.

`nie podpiszę tego`

Głos Louisa rozszedł się po całym lokalu. Kelnerka z wrażenia upuściła tacę, a Harry otarł spływającą po policzku łzę. Wrażliwość to jego stała cecha. Bardzo łatwo go zranić, a w tamtej chwili nic innego nie miało miejsca.

Nagle, ku zaskoczeniu wszystkich zebranych Styles wstał i zniknął w korytarzu prowadzącym do toalety. Prędko pobiegłem za nim, mimo że nadal nie wiedziałem, w czym rzecz. 

Stał przy lustrze, jego ręce zaciśnięte były na umywalce, a woda spływała w wolnym tempie. Nie wiedziałem od czego zacząć, nie miałem pojęcia, co mu powiedzieć.

`Harry, wszystko w porządku?`

Doskonale wiedziałem, że nie. Ale przecież musiałem wydusić coś z siebie. Podniósł głowę do góry, zauważyłem, że jego oczy są pełne łez. 

`Płaczesz Styles. Powiedz mi, co jest grane`

Reakcja była natychmiastowa. Ochlapał lekko swą twarz, ale nadal nie przestawał szlochać.

`Chcą nas rozdzielić. Rozumiesz, Niall?`

Moje serce drgnęło po raz drugi. Wiedziałem, że jest jakiś haczyk.

`Nie zgadzają się na ujawnienie. Chcą, abym wyrzekł się miłości, Niall`

Zamarłem.

` Chcą, aby Larry Stylinson nigdy nie ujrzał światła dziennego`

Doskonale wiedziałem, że Louis i Harry byli razem. Pamiętam dzień, w którym wszystko stało się jasne. Jeszcze podczas trwania x factora.

~*~

- Zgaś to światło debilu! - głos Zayna rozbrzmiał po całym pokoju. - Liam, niektórzy chcą spać! 

 Na wyświetlaczu mojego zegarka widniała godzina 06:09. Podniosłem głowę z poduszki i uchyliłem jedno oko. Łóżko Harry'ego było puste. Cóż, było nawet nie tknięte. Zdziwiło mnie to, bo przecież nie mieliśmy możliwości wychodzenia nocą z pokoju. Zerknąłem wyżej. Louis spał wtulony w nagi tors Loczka i cicho pochrapywał. Początkowo wydawało mi się, że śnię, ale kiedy Liam poparł moje spostrzeżenia zacząłem wysuwać pewne wnioski...

Od zdarzenia minął tydzień, a Harry i Lou zachowywali się co raz bardziej otwarcie. Ciekaw byłem, kiedy wyjawią nam prawdę.

Któregoś dnia, gdy zbieraliśmy się na śniadanie poprosili o 3 minuty rozmowy.

- My... chcemy.. - zaczął Harry. - Wam coś powiedzieć.

Uniosłem brwi w zaskoczeniu, a Malik głośno odchrząknął. Zastanawiałem się, czy wyjawią wszystko, czy po prostu nakierują nas na odpowiedni tor. Przez kilka minut nikt nic nie mówił. Nasza trójka stała, jak wryta, a Louis słodko potupywał nogą.

- Po prostu... jesteśmy razem. - głos BooBear'a podrażnił moje bębenki. - Jesteśmy.. no.. kochamy się. - dodał, po czym splótł swoje palce z palcami Harry'ego.

Młodszy chłopak wpatrywał się w podłogę z obawy przed naszą reakcją. Ja wiedziałem, więc nie byłem jakoś szczególnie zaskoczony. Liam i Zayn wyglądali na bardziej zszokowanych.

- Tak, że razem? - mruknął Zayn wytrzeszczając swoje czekoladowe oczy.

- Boże, Zayn, a jak inaczej? - jękną Liam i to on, jako pierwszy uścisnął chłopaków. - Cholera, cieszę się.

- Wiedziałem od początku, że między Wami coś jest. - oświadczyłem z dumą i wtuliłem się w ich ciała. - Larry is real, wohooo - krzyknąłem, ale LouiLou zasłonił mi prędko usta ręką.

- Sh, Horan. Wiecie tylko wy, nikt więcej. - wytłumaczył krótko, a ja posłałem mu przepraszające spojrzenie. - W porządku, jest okej.

Zaczęliśmy się zbierać do wyjścia, a ja ukradkiem spojrzałem na twarz Harry'ego. Promieniała. Dosłownie. Widziałem, że chłopak, który kilka miesięcy temu stał mi się bliski, jak brat był teraz najszczęśliwszym facetem na świecie. Nie chciałem tego psuć.

Ich usta spotkały się w długim i namiętnym pocałunku, a ja po prostu zamknąłem za sobą drzwi... dając im odrobinę prywatności.

~*~

W taki oto sposób dowiedzieliśmy się prawdy.  Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo do łazienki wbiegł Louis, a zaraz za nim Liam. Harry widząc swojego chłopaka natychmiast puścił umywalkę i wtulił się w jego tors. Zrobiło mi się tak cholernie smutno.
 
`Niall, chodź. Zostawmy ich`
 
Posłuchałem mojego przyjaciela i opuściłem pomieszczenie posyłając im tylko pokrzepiające spojrzenie. Nie wiem o czym rozmawiali, ale z tego, co później się dowiedziałem to Louis był tym silniejszym.
 
 `Harry, damy radę. Kochanie, nikt nie każe nam się rozstawać`

Jednak wiedziałem, że to dla siedemnastolatka zbyt mało. On chciał zapewnień, obietnic i ujawnienia.

`A co jeśli to nas zniszczy?`

Głos Harry'ego był nieco stłumiony. Brzmiał, jak przez mgłę.

`Żadna miłość nie umiera, nikt mi Ciebie nigdy nie zabierze, Hazz`

Harry wyznał mi, że te słowa podtrzymały go wtedy na duchu.

Po około dwudziestu minutach wrócili na salę. Harry miał lekko podpuchnięte oczy, a Louis nie wyglądał na zadowolonego. Wiedziałem, że to początek końca.

Umowa, która dotyczyła tej dwójki napisana została dość przystępnym językiem. Zakładała zakaz publicznego pokazywania się razem, trzymania za ręce, całowania i tym podobnych spraw. Po prostu... nikt nie mógł dowiedzieć się, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń.

Modest rościł sobie prawo do aktualizacji umowy w każdym momencie. Nie mogliśmy protestować. Wtedy nie sądziliśmy, że w przyszłości może zdarzyć się coś jeszcze gorszego. 
 
W następnym tygodniu mieliśmy się wszyscy przeprowadzić do kompleksu. Ja, Liam i Zayn dostaliśmy osobne mieszkania. Harry zamieszkał z Louisem ze względu na swoją niepełnoletniość. Potrzebował prawnego opiekuna, którym stał się w tym momencie za zgodą jego matki Tomlinson. 
 
Mydlana bańka nadal dryfowała w powietrzu, nie zdając sobie sprawy,
że jedno ukłucie i cudowna bajka pryśnie.
 
 

Moi drodzy, to był dopiero początek. Mam Wam jeszcze tak wiele do opowiedzenia... każda chwila rodzi nowe przeżycia, każde wspomnienie boli, gdy do niego wracamy. Warto patrzeć w przyszłość, ale kiedy gaśnie ostatnia iskierka nadziei... nic nie jest proste
 
Co było dalej?

Postanowiliśmy wrzucić na luz. Mieliśmy sporo pracy nad płytą, dlatego nie było czasu na głębsze przemyślenia. Harry i Louis zachowywali się tak, jak wcześniej. Nie szczędzili sobie uśmiechów, czy czułych spojrzeń. Byli traktowani przez fanów, jak najlepsza para... przyjaciół. 

`They call us Larry Stylinson `

Promocja, wywiady, zaproszenia. Nasze życie uległo ogromnym zmianom.

Nigdy nie sądziłem, że zostanę tu sam. Nigdy nie sądziłem, że będę jedynym, który przetrwa. Obiecali mi, że zawsze będziemy razem. Obiecali, że ja, Niall Horan nigdy nie zniknę z ich życia. Tymczasem to Oni ulecieli na swoich podciętych, anielskich skrzydłach... 


Od autorki: Hey Misie!:) Przepraszam Was za ten rozdział. Wiem... jest taki jakby oczywisty, ale od czegoś muszę zacząć, więc wybaczcie mi to. Obiecuję, że w dalszej części planuje rozwinięcie akcji. No cóż, jak to mówią.. najtrudniejszy pierwszy krok :) Dziękuje za tak miłe przyjęcie! 37kom pod prologiem? Wow, MASSIVE THX. Love ya. W razie jakichś pytań -> www.ask.fm/natsdirection


czwartek, 20 grudnia 2012

Prolog.

Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia.
~ Phil Bosmans 


 Nigdy nie zastanawiałem się, jak zakończy się nasza historia. Może dlatego, że nie chciałem aby kiedykolwiek nastąpił jej finał? Może dlatego, że zbyt mocno zżyliśmy się ze sobą i nie wyobrażałem sobie dnia bez ich spojrzeń i uśmiechów. Może dlatego, że naprawdę zależało mi na szczęściu.

Ale co w sytuacji, gdy skrzypce przestają grać najsłodszą melodię, a palce na strunach Twojej ulubionej gitary nie układają się tak, jak dawniej?


Tu ne quaesieris, scire ne fas
quaem mihi, quaem tibi finem di dederint, Leuconoe*


Krótka historia naszej przyjaźni, w której odrodzenie wierzą nadal miliony ludzi na całym świecie. Ogromne wsparcie, jakie otrzymujemy jest dla mnie najcenniejszym darem od Boga. Wszyscy pokładają we mnie nadzieję. Patrzą mi w oczy i mówią: "tylko Ty możesz ich uratować, tylko Ty jesteś najczystszy". Nie mają pojęcia, jak bardzo się mylą...

Nikt nie wie, że próbowałem. Nikt oprócz naszej piątki.


~ podcięte skrzydła nie wzlecą wysoko, a wolność to pojęcie względne..

Pamiętam, że zawsze najbardziej płakałem. Bez znaczenia, czy decyzje dotyczyły mnie, czy też nie. Płakałem z bezsilności, chorej, pierdolonej bezsilności, poczucia samotności i odrzucenia. Jedyne, czego pragnąłem to ich szczęścia, tymczasem stale trwaliśmy w błędnym kole i żaden z nas nie potrafił go przerwać. Liczyła się tylko kasa. Kasa, która nas zniszczyła. Początkowo wszyscy się bali, a z czasem po prostu przywykli do tego, że przed kamerą prawda pozostaje głęboko ukryta.

Prawda pozostaje ukryta.

Upadłe anioły mają podcięte skrzydła.


Od autorki: Hophop! Witam Was bardzo cieplutko na moim kolejnym blogu. Dodaję króciutki prolog na dobry początek, aby jakoś Was zachęcić. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta historia. Na razie nie mogę niczego zdradzać, bo nie będzie niespodzianki, chociaż pewnie wiele z Was domyśla się częściowo o czym będę pisać. Pomysł zrodził się po przeczytaniu komentarza o treści: "Tylko Ty możesz ich uratować"... i tego właśnie będę się trzymać. Jeśli planujecie czytać to proszę o krótkiiiii komentarz. Dziekuje! Buziaki moje kochane Misie! Love all x

* Nie rozważaj tego, nie jest dobrze wiedzieć, jaki mnie, a jaki tobie koniec zgotowali bogowie, Leukonoe.
~ autor: Horacy, Ad Leuconoe